Planując ten artykuł chciałem opisać jak powinno się prawidłowo nazywać rośliny oraz opisać reguły wyznaczone przez świat nauki. Jednak do głowy wleciał strumień różnych wspomnień związanych z życiowym aspektem nazewnictwa roślin i doszedłem do wniosku, że to za dużo na jeden artykuł.
Część pierwsza oparta będzie na spostrzeżeniach z życia codziennego roślinomaniaków, w tym jak najbardziej Sansewierianów. Będzie też stanowiła wstęp do części drugiej, którą zawładną reguły naukowe.
Wyjaśnienie: Sansewierianin to osoba, która pokochała Sansewierie (Dracaeny) miłością wielką i nie ogranicza się tylko do ich posiadania, ale również zrozumienia tego pięknego rodzaju roślin.
W nawiązaniu jeszcze do nazwy, spotkacie na stronie naprzemiennie termin Sansewieria oraz Dracaena. Aktualnie prawidłowa nazwa to Dracaena, ale jak wiemy przyzwyczajenia ciężko wyleczyć a Sansewieria brzmi nadal majestatycznie, stąd naprzemienne wykorzystanie nazw, aby łączyć historię, ludzkie ułomności i współczesność.
Ważne: Rodzaj wyróżniony został na podstawie kryteriów morfologicznych, przy czym sukulentowaty charakter tych roślin nie jest cechą jednoznacznie wyróżniająca względem rodzaju dracena, gdzie liście gruboszowane ma Dracaena ombet. Także budowa kwiatów, kwiatostanów i owoców nie różni się znacząco od tych u dracen. Budowa pędu (kłącza) uznawana za charakterystyczną dla tego rodzaju jest taka sama jak u Dracaena braunii. W efekcie wciąż jeszcze analizując tylko morfologiczne cechy rodzajów, już w końcu XX wieku postulowano włączenie rodzaju Sansevieria do Dracaena. W XXI wieku badania molekularne z jednej strony potwierdziły monofiletyzm gatunków łączonych w ramach tego rodzaju, ale z drugiej zagnieżdżenie ich w obrębie rodzaju Dracaena. Ponieważ utrzymywanie tego rodzaju czyni z Dracaena takson parafiletyczny – także z powodów filogenetycznych rodzaj nie powinien być wyróżniany
“Język teściowej” to jedno z najbardziej popularnych określeń Sansewierii w Polsce jak również poza naszymi granicami, w języku angielskim brzmi to “mother-in-low’s tongue”. Jak łatwo się domyśleć, nazwa ta wzięła się ze skojarzeniem z ostrym językiem każdej teściowej na wszystkich szerokości geograficznych naszej planety. Cóż, ostre brzegi liści Dracaeny zasłużyły sobie na taki przydomek.
Druga popularna nazwa to „wężownica” z angielskiego „snake plant”. Nazwa nawiązuje do wzorzystych liści Sansewierii oraz ostrych jej brzegów, które wielu kojarzyły się właśnie ze skórą węży.
W Afryce oraz Indiach włókno z liści Sansewierii wykorzystywane jest lokalnie do wyrobu sznurków, lin, siatek, mat, czapek, grzbietów do mat, hamaków i grubych tkanin. Stąd tez popularna jej nazwa to “konopie afrykańskie”.
Na przełomie XIX i XX wieku była również nazywana „rośliną studencką” (student’s plant). Wiadomo, studenci myślą tylko o tym jak szczęśliwie przeżyć okres nauki na uczelniach i zapominają o całej reszcie. Standardowo Sansewieria wybaczy im to „zapomnienie” o podlewaniu.
W naszym codziennym życiu, pomiędzy snem, nauką, pracą, rodziną i przyjaciółmi lubimy nazywać je „żelaznymi roślinami”, choć do tego przymiotu im daleko, jak również „szablami”.
Jak brzmi nazwa Sansewierii w różnych rejonach planety Ziemi? Na Filipinach mówią na nią tigre lub buntot tigre. W Tajlandii w zależności od regionu nazywana jest waan laai, waan lin hia lub haang suea. W Indonezji lidah buaya, letah bayawak lub lidah mertua.
Sansewieria jak widać nazw ma wiele i po części jest to również uzależnione od naszych kontaktów z tym rodzajem roślin. Sansewieria była bardzo popularną rośliną w Polsce w XX wieku i zapewne wielu z nas pamięta, jak rodzice czy dziadkowe mówili o niej „język teściowej” czy też „szable” lub „żelazna roślina”. Rośliny w naszych domach zawsze były częścią naszego życia, jednak ich posiadanie rzadko wiązało się z większym zaangażowaniem kolekcjonerskim. Były ozdobą jak wazon, świecznik czy książki.
Ci, którzy coś więcej „liznęli” z botaniki, nazwą Sansewierię „wężownicą” a świadomi roślinomaniacy posłużą się nazwą Sansewieria i czasami dodadzą zasłyszaną nazwę gatunkową trifasciata. Inni uzupełnią o termin „sukulent”. Niestety wielu świadomych roślinomaniaków posługuje się błędnie terminem „zeylanica”, który przypisany jest to jednego rzadkiego gatunku. Błąd ten niestety nagminnie powtarzany jest również przez wyspecjalizowane jednostki, zajmujące się produkcją roślin jak również ich sprzedażą.
Wyjaśnienie: roślinomaniak – osoba kochająca rośliny bardziej niż siebie.
Podsumowując, każda z wyżej wymienionych nazw (oprócz „zeylanica” jeśli nie określa właśnie tego gatunku) jest prawidłową nazwą używaną na co dzień. Problematyczne staje, gdy zaczynamy posługiwać się nazwami handlowymi. Ale o tym w dalszej części.
Krótko historycznie
Pierwotnie nazwa rodzaju brzmiała Sanseverinia i została nadana przez włoskiego botanika Vincenzo Petagnę na cześć Pietro Antonio Sanseverino, hrabiego Chiaromonte, u którego Vincenzo przez wiele lat pracował w ogrodzie botanicznym. Została opublikowana w 1787 roku w Institutiones Botanicae 3: 643. 1787.
Carl Peter Thunberg, szwedzki botanik i lekarz, nazywany również „ojcem południowoafrykańskiej botaniki” i „japońskim Linneuszem” w 1794 r. wpisując rodzaj do swojej książki Prodromus Plantarum Capensium z nieznanych powodów zmienił nazwę rodzaju na Sansevieria. Prawdopodobnie zrobił to przez pomyłkę uznając, że nazwa była hołdem złożonym jednemu z najbardziej kontrowersyjnych osobowości XVIII wieku i człowiekowi, który już za życia stał się legendą, przez jednych podziwiany a przez drugich znienawidzony, Raimondo di Sangro, książę San Severo.
Obok nazw botanicznych, które traktowane są jak łacińskie (odmieniane za pomocą gramatyki łacińskiej) niezależnie od ich pochodzenia językowego w ogólnym obiegu, na co dzień posługujemy się nazwami handlowymi roślin. W tym przypadku wyobraźnia producentów roślin, w tym Sansewier jak i dystrybutorów nie ma granic.
Ileż to razy uświadamialiśmy sobie, że kupiona właśnie nasza piękna Sansewieria jest tą samą, którą posiadamy od kilku miesięcy czy lat. Niestety same rośliny nam też nie pomagają, ponieważ często różnice pomiędzy odmianami czy kultywarami są tak delikatne lub ukryte, że tylko sprawne oko potrafi je odnaleźć a zazwyczaj kończy się to również potwierdzeniem tego odkrycia przez osoby trzecie.
Handel rządzi się własnymi prawami a priorytetem jest sprzedaż, jak największa sprzedaż. Stąd też producenci oraz sprzedawcy wykorzystują popularny trik sprzedaży konkretnej odmiany czy kultywaru pod wieloma nazwami. Rozpoznanie tej prawidłowej utrudnia również kraj, z którego pochodzą sprzedawane rośliny, ponieważ tutaj również zastosowanie ma przysłowie “co kraj to obyczaj”. Ofiarami takich zabiegów są również początkujący kolekcjonerzy Sansewier.
Dla lepszego zobrazowania chaosu w nazewnictwie handlowym podam przykład Draceana (angolensis) cylindrica 'Desertii’ znana również jako Sansevieria pearsonii N.E.Br. (nazwa równoznaczna), która sprzedawana jest pod takimi nazwami jak Handshake, Koko, Tiara Grand Gazelle, Elephant’s toothpick, Father in law’s tongue (język teścia – w opozycji do standardowej teściowej) czy też Devil’s tongue (język diabła). Początkujący kolekcjoner Sansevier nie zwracając uwagi na multinazewnictwo a z czasem może sobie uświadomić, że duża część jego kolekcji składa się z tych samych gatunków i odmian.
Innym dobrym przykładem jest Dracaena trifasciata var. Hahnii ‘Silver Marginata’, która sprzedawana jest pod takimi nazwami jak Night Owl, Misty Star, Starlight, Silver Star, Cream, Blue Star.
Podobne sytuacje z wielonazwami dotyczą również hybryd. Tutaj producenci i dystrybutorzy nie grzeszą wyobraźnią w nazewnictwie co przekłada się na duży chaos u konsumentów (czytaj: Sansevierian).
Podsumowując, wydaje się, że mówiąc czy pisząc o nazewnictwie dot. rodzaju Dracaena można się pogubić i należy ostrożnie podchodzić do każdego zakupu. Jak wiemy, handel czyha na nasze potknięcia a my ostatecznie zostajemy z kilkoma sztukami tej samej roślinki.
Główną zasadą, którą kieruje się przy zakupie, to sprawdzenie oryginalnej nazwy kupowanej rośliny. Jeśli mam czas na takie sprawdzenie (czyli nie jest to zakup impulsywny) przeszukuję fora internetowe oraz grupy społecznościowe szukając nazwy, pod którą sprzedawana jest roślina. Zadaję pytanie na grupach jak również wertuję publikacje internetowe. Dodatkowo posługuję się zdjęciem rośliny w celu wyszukania podobnych. Pomocne są również aplikacje do rozpoznawania roślin, jednak również one popełniają niestety często kardynalne błędy.
Podsumowując nauka swoje a życie swoje. W pułapkę z nazwami wpaść jest łatwo, więc miejcie się na baczności. Druga cześć artykułu o nazwach będzie już mniej wypełniona osobistymi spostrzeżeniami, tylko czysta nauka.
Pomoce naukowe: www.plantillustrations.org/Phytotaxa/Wikipedia
Sansevierian